IZABELA PLEWIK CZYLI JA CZYLI IZABELA CZYLI IZABELA PLEWIK NAPISAŁAM JUŻ WCZEŚNIEJ WARTOŚCIOWĄ BAJKĘ DLA PRAWIE WSZYSTKICH DZIECI TEJ PLANETY ZIEMI I W NIEBIE ORAZ W TEJ BAJCE KTÓRĄ IZABELA PLEWIK CZYLI JA CZYLI IZABELA CZYLI IZABELA PLEWIK NAPISAŁAM OSTATNIO DLA PRAWIE WSZYSTKICH DZIECI TEJ PLANETY ZIEMI I W NIEBIE JEST IZABELI PLEWIK CZYLI MOJA CZYLI IZABELI MAŁA BRATANICA IZABELI PLEWIK CZYLI ZOSIA PLEWIK ORAZ JÓZIO CZYLI DZIECKO OD PEWNEGO MARKA I OD MARZENY PEWNEJ.
W TEJ BAJCE KTÓRĄ IZABELA PLEWIK CZYLI JA CZYLI IZABELA CZYLI IZABELA PLEWIK NAPISAŁAM DLA PRAWIE WSZYSTKICH DZIECI ŚWIATA BYŁO DUŻO WYRAZÓW RÓŻNIE POWIĘKSZONYCH I IZABELA PLEWIK CZYLI JA CZYLI IZABELA CZYLI IZABELA PLEWIK SOBIE NIE ŻYCZĘ ŻEBY TO BYŁO WYKORZYSTYWANE DO MIĘDZY INNYMI DO MANIPULOWANIA.
TO JEST TA BAJKA DLA PRAWIE WSZYSTKICH DZIECI ŚWIATA KTÓRĄ IZABELA PLEWIK CZYLI JA CZYLI IZABELA CZYLI IZABELA PLEWIK NAPISAŁAM-
Za górami, za lasami w zielonej pięknej krainie żył dobry król którego mądrość zadziwiała poddanych.
Lubił wiedzieć co dzieje się w jego kraju dlatego czasem wymykał się z pałacu w przebraniu.
Jako zwykły człowiek czuł się dobrze bo lubił też pogaworzyć pobyć z prostymi ludźmi.
Wiedział o radościach i smutkach swoich poddanych.
Z podziemi jego zamku dochodziły jednak odgłosy wzdychania bo żył tam smok, który od lat nie wychodził z podziemi.
Ponoć smok ten był niegdyś łagodny i oswojony lecz zamknięty przez lata w podziemiach zrobił się groźny i parskał ogniem bo bał się iż ludzie wyrządzą mu krzywdę.
Król wiedział że smok będzie siał postrach i nie pozwolił wypuszczać smoka z podziemi.
Codziennie jednak zanoszono pożywienie by smoczek nie umarł z głodu.
Królowi było smoka żal bo w samotności był umieszczony w klatce i wzdychał.
Gdyby oczy smoka dojrzały piękno krainy otaczającej zamek z pewnością ukoiłoby to jego cierpienie.
Wciąż szukano śmiałka który smoka oswoi i zejdzie do podziemi zamku oraz zdobędzie smoczą przyjaźń.
Śmiałkowie jednak obawiali się iż spali ich ogień ze smoczej buzi.
Tymczasem król świętował na zamku-był tak dobry iż obchodziło go dobro każdego z poddanych.
Nie chciał by w jego królestwie cierpiano głód i troszczył się by nikomu niczego nie brakowało.
Cieszył się na widok ludzkiej radości, chciał by ludzie dobrze traktowali się nawzajem i dbał nawet o to by zwierzęta były dobrze traktowane.
Najbardziej zadziwiające było jednak to jak potrafił rozstrzygać spory-ludzką złość zamieniał w przyjaźń.
Ludzie się go w ogóle nie bali-tak iż wiedzieli że jeśli zwrócą się do niego nie będzie ich oskarżał ale będzie dobrym rozjemcą.
Ilekroć synowie gospodarza kłócili się o majątek król dowiedziawszy się o tym wzywał ich i mówił iz więź braterska jest szczególna i dobro każdego z braci jest ważne dla drugiego oraz w braterstwie sobie trzeba pomagać prawie zawsze ale nie zawsze z pewnych powodów.
Tłumaczył iż żaden z braci nie powinien pozostać głodny i osamotniony oraz że raczej współpracować powinni niż się kłócić i szczególnie trzeba pomagać w braterstwie rodzicielskim i nie tylko w braterstwie.
Wspaniałe królestwo tętniło cudownym życiem.
Rodziny były tutaj wyjątkowo szczęśliwe.
Pomagali sobie ludzie w pracy i w codziennym życiu.
Gdy ktoś żalił się na krzywdę i cierpienie król zaraz interweniował by nie czyniono zła temu komuś oraz tłumaczył jak cenne jest człowieczeństwo i życie, rozumiał zwyczajne ludzkie potrzeby.
Ludzie byli w królestwie dumni iż mają takiego władcę dobrze się im pracowało a król wynagradzał ludzi prawie wszystkich obficie.
Szczęśliwe dzieci skakały po świeżutkim sianie bawiły się w kwiecistej krainie i często też pomagały rodzicom wypasać owce.
Małym pastuszkom często opowiadano o smoku zamkniętym w podziemiach który ciągle płacze ten SMOK .
Dzieci często prosiły króla by wypuścił smoka bo chcą go zobaczyć.
Pewnego pięknego dnia gdy król znowu wymknął się z pałacu Zosia i Józio zobaczyli jak przechodził WŁADCA do kwiecistej krainy.
Pobiegli za nim krzycząc ach witaj królu poznajemy cię to znowu ty przychodzisz sobie porozmawiać ALE MASZ GADANE.
Spodobały się królowi dzieci -wiedział iż są dobre i mądre. Spytał więc król czy nie ma w okolicy jakiegoś odważnego śmiałka , który pomógłby mu wyprowadzić z podziemi smoka.
DZIECI nieco przestraszyły się jednak wiedziały iż w okolicy jest dobry rolnik Kuba który dba o swoje zwierzęta jakby miały dusze - nigdy ZWIERZĄT nie głodzi przytula małe jagnięta by nie uciekały ze stada ale żeby wracały.
Król ucieszył się iż wreszcie znalazł kogoś kto pomoże smokowi.
Poprosił Kubę by zszedł do podziemi i przemówił dobrym głosem do smoka i by oswajał smoka ze światłem.
Smok usłyszawszy dobry głos przestał parskać ogniem tak że nawet dał się pogłaskać.
Codzień widział więcej światła aż wreszcie spojrzał któregoś dnia na kwiecistą krainę.
Przestał już tak wzdychać czasem tylko parskał wodą chyba i ogniem.
Król nauczył się od Kuby jak mówić do smoka tak iż zwierzę przestało się go bać.
Odtąd po zamkowym ogrodzie chodził smok i często sięgał pyskiem do pobliskiej rzeczki by napić się wody oraz znowu smok był dobry i przyjazny ludziom i parskał ogniem tylko wtedy gdy ktoś krzywdził zwierzęta.
Władca tłumaczył czym jest człowieczeństwo.
Królestwo było szczególne za życia swego króla.
Zosia i Józio pamiętają te czasy jako najwspanialsze lata.
IZABELA PLEWIK.
BAJKA 2.
A psik!-kicha Alicja.
Dziecko ty znów jesteś przeziębiona-kilka dni zostań w domu-mówi mama.
Dziewczynka zasmuciła się i zaczęła płakać -bo właśnie jutro na zamku miał odbyć się wielki bal- nie mogło jej tam nie być.
Alicja odparła-mamusiu- chcę iść jutro potańczyć i posmakować zamkowych łakoci-tak długo czekałam na ten bal.
Do jutra może wydobrzejesz -wszak to na razie tylko katar-rzekła mama.
Gdzie moja najlepsza sukienka -mówi Alicja- wszak na zamkowym dworze będzie też król, królowa i książęta.
Ponoć dzieci króla żyją wciąż w pałacowych komnatach, same przesiadują godzinami z dworską służbą, wciąż tylko jakieś obowiązki- podobno tęskno im do psot i figli oraz do zwyczajnych rówieśników.
Gdy usłyszały że dzieci kowala zrywają kwiaty dla swojej mamy w grocie róż też chciały pozrywać róże dla królowej.
Król jednak zabronił gdyż bał się iż pokaleczą się o różane kolce.
Dwa małe białe książęce źrebięta wciąż stały w stajni bądź biegały po kwitnącej łące -książęta choć chciały iść na nich pojeździć – wciąż zatrzymywane były w pałacu.
Alicja oglądała często te koniki przez okno swojego domu.
Bardzo chciała zaprzyjaźnić się z królewskimi dziećmi ale król wykazywał o nie wręcz przesadną troskę.
Chciał by jego dzieci miały dobrych przyjaciół od których nie doznają krzywdy i rozczarowania.
Król kochał książęta ponad wszystko i wciąż bał się iż będą walczyć ze sobą lub że jakieś zło wkradnie im się do serca.
Wiktor i Igor-tak nazywały się królewskie dzieci.
Też nie mogli doczekać się balu , tak pragnęli zaprzyjaźnić się z kimś miłym.
Król wielokrotnie uczył ich dobroci , wiedzieli że jako bracia powinni troszczyć się o siebie , pomagać sobie i żyć w zgodzie, bronić jeden drugiego.
Wiedzieli też jednak że władzę po królu odziedziczy tylko jeden z nich- w sercu króla zaś narastał strach przed braterskimi waśniami jego dzieci.
Książęta były jednak pogodne i braterska bliskość była dla nich bardzo ważna, lubili się razem bawić i ze sobą przebywać.
Wreszcie nadszedł dzień balu-wszystkie dzieci z okolicy nie mogły się doczekać a najbardziej Alicja – bardzo chciała poznać książęta.
Na co dzień była pastuszkiem i troszczyła się o owce swoich rodziców .
Zdarzało jej się uciekać przed burzą i piorunami , kilka razy ledwo co zdążyła zagonić owieczki do gospodarstwa.
Źrebaczek z zagrody taty od Alicji kiedyś w burzowy dzień mało nie połamał sobie nóżek gdy przeskakiwał przez potok.
Cóż jednak książeta-mają swoje białe źrebaczki i nie mogą nawet przyjść się z nimi pobawić.
Nie mogą też przytulić pieska i pogłaskać kotka bo takich zwierzątek nie mają.
Tak-Alicja bardzo kochała zwierzęta.
Była dobrym dzieckiem, gdy komuś działa się krzywda zaraz tam biegła pytając jak pomóc.
Gdy chorowała jej babcia odwiedzała ją codziennie przynosząc smakołyki od mamy.
Rodzicom w gospodarstwie pomagała jak tylko potrafiła ale też tęskniła za przyjaciółmi i rówieśnikami.
Alicja postanowiła iż pozna królewskich synów.
Ledwo co wstało słońce w dzień balu, włożyła sukienkę i powiedziała mamie iż dzisiaj chce poznać przyjaciół. Napomknęła też że chciałaby żeby królewskie dzieci pobiegały czasem po świeżutkim sianie czy pogłaskały zwierzątka.
Pobiegła do zamkowej bramy a straż widząc radość i entuzjazm dziewczynki stwierdziła iż nic złego ona uczynić nie może i wpuszczono ją do środka.
Była w zamku pierwszy raz , obawiała się iż król będzie groźny i na nią nakrzyczy.
Jej rodzice także mieli przyjść na bal, nie wiedzieli jednak jak dziewczynka jest odważna.
Gdy Ala zobaczyła królewskich synów podbiegła do nich i zaproponowała by się zaprzyjaźnili.
Król w obawie o książęta spytał dziewczynkę czy wie iż tylko dobre dzieci mogą rozmawiać z Wiktorem i Igorem.
Alicja odrzekła iż ma dobre serce i nie pozwoli na żadną krzywdę oraz że zawsze pomoże jak może.
Książęta ucieszyły się z nowej przyjaciółki i były bardzo uradowane gdy Alicja zaproponowała by poszli nazbierać polnych kwiatków dla mamy.
Lubicie zwierzęta ?-spytała.
Ja się ich wcale nie boję, tylko czasem mama każe być ostrożnym-rzekła.
Przyniosę wam do pogłaskania mojego pieska i kotka, są oswojone i bardzo przyjaźnie nastawione do ludzi.
Zobaczcie jaki ładny jest mój źrebaczek-jak biega sobie w dolinie rzeki.
Król dał się uprosić swoim synom by mogli pójść pobawić się z Alą.
Dzieci króla nie wiedziały ze zwyczajne życie jest takie proste i szczęśliwe.
Igor i Wikror postanowili, że odtąd będą przyjaźnić się z dziewczynką i jej pomagać oraz że nigdy nie będą krzywdzić zwierząt.
Byli tacy radośni gdy przyszli do Alicji w dzień sianokosów -wreszcie zobaczyli jak pracują zwyczajni ludzie.
Dworska nuda i samotność już odtąd im nie doskwierała.
Ponadto królewskie dzieci postanowiły pomagać w potrzebie ludziom i bronić dobra.
Królewscy synowie razem z Alicję wymykali się czasem z zamku i gdy widzieli że ktoś płacze pytali dlaczego.Ala oprowadzała ich radośnie po bujających zielenią zagrodach wokół zamku.
Lubili nieść pocieszenie i pomagać najbardziej zaś intrygowała ich dobroć i mądrość.
BAJKA 3.
W kwiecistej dolinie błoga cisza-wschodzi słońce i rozświetla łąki.
Słychać nurt rzeki.
Zosia i Józio już wstają by zagnać owce na pastwisko.
Idą wzdłuż strumyka ale nie zapomnieli powiedzieć rodzicom że dziś wrócą nieco później bo zapowiadała się piękna pogoda.
Gnając owieczki patrzyli na zamek i wspominali dobrego króla.
Widzieli iż przed zamkiem był jarmark i że wielu ludzi dziś tam podąży.
Zastanawiali się kogo spotkają po drodze.
Mieli z sobą tylko koszyk z kanapkami i herbatą.
Przed ich oczami piękna łąka gdzie pasły się królewskie konie.
W stadzie znalazło się też kilka źrebaczków.
Dzieci były zdziwione iż zwierzęta podchodziły do ogrodzenia przytulając głowy do ich rąk jakby chciały żeby je głaskać.
Zosiu-uważaj -te konie są jednak duże-pamiętaj co mówiła mama- zawołał Józio, mogą ugryźć albo kopnąć.
W koszyku było na szczęście było kilka kostek cukru , którymi dzieci poczęstowały piękne i wysmukłe koniki.
Król słynął z tego iż był dobry dla zwierząt.
Oswoił nawet smoka.
Chciał by konie były łagodne i przyzwyczajone do ludzi.
Rzeczywiście zwierzęta wychowane były jak potulne baranki.
Stajenny doglądający stada koni zauważył dzieci tak iż Zosia i Józio byli bezpieczni.
Poszli dalej ze swymi owieczkami do źródlanych skał.
Zauważyli iż w stronę jarmarku podążało strapione dziecko- w obdartym ubraniu i ze łzami w oczach szło w kierunku zamku.
Zosia i Józio widzieli iż dziecko prawie nie może iść , gdyż opada z sił.
Jesteś głodny? -spytała Zosia.
Mamy smakołyki w koszyczku -podzielimy się z tobą,. Jesteś bardzo osłabiony -dodał Józio.
Mów co się stało, dlaczego płaczesz-starały się pocieszyć chłopca dzieci.
Idę do króla-rzekł chłopiec.
Chcę zostać jego sługą i zarobić pieniądze by pomóc mamie, która zachorowała i ciężko jej chodzić.
W mojej wiosce nie wszyscy są dobrzy-biją nie tylko zwierzęta- mi się dostało gdy wyruszałem w drogę.
Musiałem uciekać. Nie wziąłem z sobą nic do jedzenia a ubranie mam obdarte bo w moim domu żyją biedni ludzie- nie stać nas na piękne stroje.
Podobno król tej krainy jest wyjątkowo dobry i mądry, gdy tylko go spotkam powiem iż w kraju na wschód od kwiecistej doliny krzywdzone są zwierzęta i ludzie.
A im kto biedniejszy ten spotyka się z większą pogardą.
Zamiast pomóc biedakom zabiera się im ostatnie grosze.
Gdyby w tym mieście rządził ten sam król co w kwiecistej dolinie.
Jak możemy pomóc?-spytała Zosia.
Posilisz się trochę kanapkami i herbatą ,i pójdziesz dalej do zamku prosić króla o pomoc.
Potrzebujesz też przynieść lekarstwo dla mamy- rozważały dzieci. Tylko król ma najlepszych medyków i jest tak dobry iż wysyła ich do ubogich chorych.
Dobrzy w was przyjaciele Zosiu i Józiu-rzekł chłopiec.
Ja też staram się mieć dobre serce , nie chcę nikogo krzywdzić ale nieść ludziom pociechę i wszelkie dobro.
Im jednak więcej się staram tym większe baty dostaję w moim miasteczku.
Jakże moja mama cierpi z bólu i w dodatku widzi jakie zło dzieje się dookoła.
Mama mnie wspiera i rozumie , mówi bym wytrwał w dobrym.
Praca w miasteczku dla mnie się nie znalazła, jedyne co dostałem to kijem po plecach.
Chłopiec żalił się dzieciom i usiadł na kamieniu wzdychając.
Gdy król zobaczy iż masz dobre serce i starasz się jak możesz z pewnością znajdzie dla ciebie jakieś zajęcie i sowicie ci wynagrodzi- rzekł Józio.
Król nie chce by jego smok ział ogniem a robi to wtedy gdy krzywdzone są zwierzęta-potakiwały dzieci.
Zosia i Józio przerazili się bardzo iż na wschód od kwiecistej doliny jest miejsce gdzie czai się zło.
Nie możemy pójść z tobą -powiedziały dzieci do chłopca. Pilnujemy stada owiec . Są z nami dwa nasze psy pasterskie.
Musimy wrócić za dnia do domu.
Pokażemy ci jednak drogę do zamku.
Dziś jest jarmark- zobaczysz jak zwierzęta tam są łagodne i zaprzyjaźnione z ludźmi.
Nawet ptaków w klatce się nie trzyma by fruwały na wolności-opowiadały dzieci.
Trzeba podążać w stronę wzgórza-zamek jest całkiem niedaleko .
Jesteśmy przecież w górach a łąki są tu pełne soczystej trawy- nasze owieczki wyglądają na zadowolone ale my możemy przyjść na jarmark tylko z rodzicami-poinformowała chłopca Zosia.
Chłopiec poszedł w stronę zamku.
Gdy powiedział strażnikom że spotkał Zosię i Józia-wpuścili go na królewski dwór-stwierdzili że to dobre dziecko i że ma jakieś ważne sprawy do załatwienia.
Król właśnie przechadzał się po ogrodzie gdy chłopiec zobaczył go, podbiegł i rzucił się przed nim na kolana.
O Panie-pomóż mojej chorej mamie. Pozwól mi zapracować bym mógł pomóc rodzicom.
W pobliskim kraju czai się zło.
Trudno o pracę a każde dobro uchodzi za słabość i jest wyszydzane.
Chorym nie pomaga się ale odejmuje od ust ostatni chleb.
Biją i głodzą ludzie tam zwierzęta, jakże rozbestwiło się okrucieństwo.
Król natychmiast kazał odziać chłopca w nowe ubranie.
Widząc dobroć nie mógł odmówić dziecku pomocy.
Dobrze-powiedział -wyślę do twojej mamy dworskiego medyka a ty będziesz karmił mojego smoka-tylko pamiętaj- bądź dla niego dobry i łagodny.
Król zamyślił się- muszę coś zrobić z tym miasteczkiem na wschód od kwiecistej doliny, przecież to całkiem niedaleko a zaczaiło się takie zło.
Nie wiedzą iż dobry król wprowadza dobre zwyczaje.
A te biedne zwierzęta-przecież muszę im pomóc-nie mogę dopuścić by ktokolwiek tam był taki okrutny- rozmyśliwał dalej król.
Pojadę tam głosić swoje prawa- braterska pomoc i więzi są przecież takie cenne.
Życzliwość i pomoc chorym i ubogim powinny tam wejść w modę.
Gdy król przyjechał do miasteczka ludzie od razu ocierali łzy i chcieli by został także ich władcą.
Zarządził iż wszystkie zwierzęta potrzebują łagodności i nie powinny być bite i katowane ani umierać z głodu.
Jeden z królewskih medyków założył tam aptekę by ludzie mieli dostęp do leków.
Król zarządził iż wszelkie dobro jest na miarę złota i że chętnie pomoże miejscowej ludności i da im pracę jeśli będą się starali być dobrzy.
Rodzina chłopca była bardzo ucieszone iż ich dziecko uratowało miejscową ludność przed złem.
Zosia i Józio też cieszyli się iż pomogli chłopcu i że królowi znów udało się zdziałać tyle dobrego.
Tamtego dnia wrócili do domu popołudniem.
Pasterskie psy jak zawsze zostały przez nich wyściskane. Pogłaskali najmniejsze jagnięta by się nie bały.
Józio i Zosia wrócili wtedy głodni ale mama przygotowała tamtego dnia smaczny podwieczorek- zjedli ze smakiem i zdążyli pójść wieczorem z rodzicami na zamkowy jarmark oglądać sztuczki komików , przebierańców i zrobić zakupy.